
O "Wzgórzu psów" znów jest głośno za sprawą serialu Netfliksa. Monumentalne dzieło Jakuba Żulczyka już wcześniej doczekało się adaptacji, ale w innej formie: audiobooka czytanego przez znakomitego Jakuba Wieczorka. Ta forma może być idealnym rozwiązaniem dla osób, które odstrasza rozmiar książki, a ekranizacja nie zrobiła na nich wrażenia lub dopiero przed nimi. Dlaczego? Odpowiedź poznacie za chwilę.
"Wzgórze psów" swoją premierę miało ładnych parę lat temu, bo w 2017 roku. Fani "Ślepnąc od świateł", najsłynniejszej powieści autora z pewnością sięgnęli po nią już wtedy i mogli się przekonać, że Jakub Żulczyk jest w stanie napisać jeszcze mroczniejszy, bardziej złożony i szokujący thriller z motywami kryminalnymi i (nie)obyczajowymi.
Książka "Wzgórze psów" spodoba się fanom "Ślepnąc od świateł", choć osadzona jest w zupełnie innych realiach i klimacie
Tym razem główna część akcji nie jest osadzona w Warszawie, ale w fikcyjnym Zyborku znajdującym się gdzieś na Warmii i Mazurach. To mieścina zepsuta do cna, z której każdy normalny człowiek chciałby jak najszybciej uciec w podskokach. Niektórym może kojarzyć się ze swojskim, ale na pewno nie sielskim Twin Peaks. Tyle tylko, że bez wątków paranormalnych. Wszystko jednak nadal jest tu nieprzyjemne, ponure, budzące niepokój i grozę.
Historię poznajemy z różnych perspektyw, co pozwala nam uzyskać naprawdę szeroki i obiektywny obraz wydarzeń. Szczególnie, że każdy widzi je po swojemu. Głównie wchodzimy w głowy Mikołaja i Justyny, małżeństwa z problemami, bo jakże by inaczej, które przyjeżdża do wspomnianego Zyborka, by ułożyć sobie życie na nowo, ale wpadają w bagno po uszy: tajemnicze zgony, zaginięcia, a w tle lokalny układ społeczno-polityczny pożerający miasto niczym rak. Krótko mówiąc: kryminalne bingo.
Do tego nawiedzają ich wręcz "tradycyjne" w tego typu literaturze duchy przeszłości z potworną zbrodnią na czele. Tę część fabuły poznajemy w ramach retrospekcji, które, po odrzuceniu całego brudu i zła, mogą być najprzyjemniejszą częścią "Wzgórza Psów": pełno w nich retro smaczków, które docenią przede wszystkim milenialsi (zwłaszcza ci pamiętający transformację ustrojową). Aż kipi od tytułów filmów, komiksów gier czy nazw zespołów, a także samego stylu życia młodzieży dorastającej w latach 90. Z wyjątkiem tego, że nie każdy z nas wtedy ćpał i pił tanie wino jak tutejsi bohaterowie.
Thriller Jakuba Żulczyka jest przerażająco... dobry. Trzeba jednak mieć mocne nerwy Poza tym cała opowieść jest nie tyle mocna, co sroga. Tak, to słowo dobrze pasuje. Jakubowi Żulczykowi nie można odmówić daru do barwnych opisów, naturalnych dialogów, błyskotliwych metafor, trafnych przemyśleń zmuszających do refleksji i czarnego humoru. Warstwa literacka jest mistrzowska, ale najczęściej służy do przedstawienia okrutnych scen i toksycznych relacji, które na długo pozostawiają człowieka z tym dziwnym, zasysającym od środka i totalnie nieprzyjemnym uczuciem w klatce piersiowej.
Brzmi to jak zarzut, ale dobrze wiemy, że wiele osób szuka właśnie wyzwalaczy takich emocji w dziełach kultury, bo lubimy czasem obcować, oczywiście na sporym dystansie, z mrokiem i złem. Nie oznacza to też, że nie ma za grosz optymizmu czy przejawów dobra w tym całym zyborskim piekiełku. Codzienne życie przecież też nie jest zawsze takie dramatyczne i nieszczęśliwie, bo ludzkość by aż tyle nie przetrwała bez odrobiny nadziei.
Jedynym zarzutem, jaki mogę w stosunku do "Wzgórza psów" mieć, to jego rozmiar. Oryginał ma grubo ponad 800 stron. Czasem zanim na dobre się wciągniemy i zrozumiemy, z czym mamy do czynienia i gdzie tu intryga, mija sporo czasu. Osoby niecierpliwe mogą odpaść w przedbiegach. Byłoby szkoda, bo finał jest zaskakujący, w pokrętny sposób satysfakcjonujący i wynagradza dotrwanie do końca.
Od audiobooka "Wzgórze psów" trudno się oderwać. Może nam towarzyszyć przez długie godziny
Ja do fikcyjnego Zyborka od razu wybrałem się w formie audio. To również długa, bo 28-godzinna podróż, ale fascynująca. Lektor Jakub Wieczorek dokonał tytanicznej pracy nie tylko dlatego, by nam to wszystko samodzielnie przedstawić, ale również aktorsko: wciela się w poszczególnych bohaterów, odpowiednio intonuje, zmienia barwę głosu. To trochę jednoosobowe słuchowisko.
Ponadto, to bardzo ciekawe przeżycie, bo z jednej strony ktoś nam to czyta w naszych myślach, ale akcja jest przedstawiana z punktu widzenia postaci, więc z drugiej strony w tym samym momencie przenosimy się do ich świadomości. Odbywa się zatem niesamowita wymiana myśli pomiędzy autorem, lektorem, bohaterami i nami, czyli słuchaczami.
Będąc zupełnie szczerym, stałem się fanem takiego sposobu pochłaniania książek, bo mam trochę problemy z utrzymaniem uwagi przy tak wielgachnych tomach, a trochę też brakuje dnia, by pomieścić wszystkie zaplanowane aktywności, być we wszystkim konsekwentnym i nie czuć, że coś tracę.
Audiobooka mogę słuchać na spacerze lub w trakcie biegania, jadąc samochodem lub tramwajem czy grając w gry niewymagające zbytniego skupienia. Czasem wręcz muszę przerwać swoje zajęcie, bo tak się wciągnąłem, ale to tylko świadczy o tym, jak przyjemnym towarzyszem bywa ta forma rozrywki.
Audiobook “Wzgórza psów”: pozytywne zaskoczenie
Audiobook to naturalnie najwierniejsza forma adaptacji, bo pierwowzór jest przeniesiony słowo do słowa z pierwiastkiem lektorskiej interpretacji. Serial Netfliksa kumuluje całość do pięciu godzinnych odcinków, co siłą rzeczy zmusiło twórców (Jakub Żulczyk jest współautorem scenariusza, na spółkę z Piotrem Domalewskim) do uproszczeń, skracania czy wręcz zmiany wątków.
To sprawia, że niekiedy możemy się czuć skonfundowani. Jeśli więc ekranizacja nie przypadła wam do gustu lub wręcz przeciwnie, spodobała wam się, to zachęcam do poznania jej w formie audiobooka Storytel. Gwarantuję, że widzieliście dopiero wierzchołek... wzgórza.
"Wzgórze psów" jest wymagające, ale w pozytywnym sensie, pod niemal każdym względem. Jest obszerne i powoli się rozkręca, użyty język jest wulgarny i sugestywny, co uderza szczególnie w scenach przemocy wszelkiej maści. Może to odstraszać wrażliwych odbiorców i tych, którzy szukają czegoś lekkiego na odstresowanie się. Jeżeli jednak po tym, co przed chwilą przeczytaliście, zaświeciły wam się oczy, będziecie zadowoleni. Ale nie piszcie potem, że nie ostrzegałem.